Smart City. Gdy miarą jest „dewzrost” i „poziom szczęśliwości”

autor: Agnieszka Stelmach

5 lutego 2025

Smart City. Gdy miarą jest „dewzrost” i „poziom szczęśliwości”

O ile w Stanach Zjednoczonych nowa administracja prezydenta Donalda Trumpa zdecydowała o ponownym wycofaniu USA z porozumienia paryskiego i związanej z tym polityki klimatycznej (szkodziła gospodarce i obywatelom, osłabiała kraj), o tyle Europa konsekwentnie upiera się przy realizacji planu pozbywania się paliw kopalnych i ograniczania emisji dwutlenku węgla. W praktyce przekłada się to - na poziomie lokalnym - na tworzenie inkluzywnych miast 15-minutowych (smart cities), których nieodłącznym elementem są Strefy Czystego Transportu (SCT).

***

Podejmowane decyzje – pod wpływem lobbingu różnych podmiotów zagranicznych i krajowych, a także zgodnie z wytycznymi władz unijnych i oenzetowskich – służą drastycznemu ograniczeniu konsumpcji miejskiej, jaka ma postępować do 2050 roku. Mamy zużywać mniej zasobów, mniej jeść, kupować i handlować, a także mniej korzystać z usług.

CBEI – ślad konsumpcji miejskiej

W celu mierzenia postępu w tym zakresie opracowano wskaźnik CBEI, który uwzględnia całkowitą emisję cyklu życia towarów i usług konsumowanych w mieście, zarówno tych wyprodukowanych w granicach aglomeracji, jak i tych importowanych z innych miejsc.

W styczniu 2022 r. na stronie c40knowledgehub.org, związanej z inicjatywą postępowych burmistrzów i prezydentów („liderów”) miast C40, do której należy m.in. Rafał Trzaskowski, ukazał się artykuł poradnikowy: „W jaki sposób ograniczyć emisje oparte na konsumpcji w twoim mieście”.

Stwierdzono w nim, że „Aby uniknąć degradacji klimatu, w ciągu następnej dekady emisje wiodących miast muszą zostać ograniczone o dwie trzecie, w tym emisje napędzane popytem miejskim”. Powołano się na raport C40 Cities z 2019 r., nawiązujący do celu porozumienia paryskiego w sprawie klimatu, które w grudniu 2015 r. podpisały 193 państwa.

Dodano jednocześnie, że „miasta odgrywają zasadniczą rolę w ograniczaniu emisji zawartych w produktach i usługach, które konsumujemy, od żywności po materiały budowlane”. Dlatego też włodarze miejscy powinni działać na rzecz „zrównoważonej konsumpcji miejskiej”.

W publikacji zasugerowano, że po zinwentaryzowaniu emisji opartych na konsumpcji (CBEI), włodarze miast powinni zaproponować stosowne rozwiązania i przekuć je na konkretne plany klimatyczne - obejmujące cele do osiągnięcia, mierniki postępu itd.

Takie szczegółowe inwentaryzacje dotyczące tego, ile i czego kupują mieszkańcy, co zjadają, ile i co produkuje się oraz zużywa w mieście, mają już od kilku lat miasta Portland, Oregon, San Francisco, Nowy Jork, Paryż czy Londyn.

Przy czym Londyn i Nowy Jork skupiły się na „sektorach priorytetowych”, biorąc pod uwagę sektor żywności, mieszkalnictwa, transportu i sprzętów domowych (elektronika i inne urządzenia). Portland z kolei skupia się na „użytkowaniu pojazdów w mieście”.

Plany strategiczne miast muszą uwzględniać redukcję emisji w danych sektorach i zgodnie z zaleceniem, bogatsze metropolie powinny szybciej dążyć do ograniczenia konsumpcji swoich obywateli (to tzw. sprawiedliwy globalny podział obciążeń kosztami „zielonej transformacji” i konieczność osiągnięcia gospodarki zeroemisyjnej do połowy stulecia).

Dla przykładu, plan działań na rzecz klimatu Paryża z 2018 r. przewiduje redukcję emisji z konsumpcji („paryskiego śladu węglowego”) o 40 proc. Koncentruje się on na emisjach z konsumpcji żywności, budownictwa mieszkaniowego oraz transportu samochodowego.

Plan miasta Vancouver, które chce ograniczyć emisje z budownictwa o 40 proc. do 2030 r. (w porównaniu z rokiem bazowym 2018), koncentruje się na budowie domów z drewna pozyskiwanego „w zrównoważony sposób”, wykorzystując mieszanki betonu o niższej emisyjności. Jednocześnie w sposób zamierzony i celowy ograniczana jest liczba miejsc parkingowych dookoła budynków. Przyjmuje się bowiem założenie, że należy tak planować rozmieszczenie budynków mieszkalnych, by obywatele nie musieli korzystać z aut osobowych, w tym docelowo także „elektryków”. Stąd osiedla mieszkaniowe mają być zagęszczone i powstawać wokół węzłów komunikacyjnych. Ludzie mają chodzić pieszo, jeździć na rowerze bądź hulajnodze i raczej tylko sporadycznie korzystać z komunikacji miejskiej.

Ponadto, wedle śmiałych eko-założeń, polityka miast powinna się koncentrować na ograniczeniu sprzedaży wszelkich towarów (sugeruje się tworzenie „bibliotek/wypożyczalni” rzeczy używanych). Zaś by ograniczyć korzystanie z prywatnych aut, poleca się tworzyć strefy niskiej emisji, czystego transportu, słowem - mnożyć bariery dla kierowców.

Dziś nasze zdziwienie budzi wiele decyzji włodarzy miejskich. Ale stają się one znacznie bardziej zrozumiałe dla przeciętnego obywatela, jeśli weźmiemy pod uwagę wspomniany już wskaźnik CBEI. Jak wyjaśnia Urban Sustainability Directors Network (USDN), „Inwentaryzacja emisji oparta na konsumpcji (CBEI) to obliczenie wszystkich emisji gazów cieplarnianych związanych z produkcją, transportem, użytkowaniem i utylizacją produktów oraz usług zużywanych przez daną społeczność lub podmiot w danym okresie (zwykle roku). CBEI to sposób na zsumowanie kompleksowego śladu emisji danej społeczności”.

W taki sposób władze miast mogą sprawdzić, czego mieszkańcy danej aglomeracji kupują i używają za dużo, i mogą - poprzez ukierunkowaną politykę - starać się ograniczać konsumpcję.

I chociaż zaznacza się, że z założenia dokładne obliczenia emisji konsumpcyjnych są trudne do zrealizowania, to jednak przyjmuje się, że właśnie CBEI pozwala na „rozsądne szacunki”.

Jak wylicza się CBEI?

W tym kontekście nie sposób nie postawić pytania o to jak działa ów „cudowny” wskaźnik? Okazuje się, że metoda jest dość prosta: bierze się pod uwagę miarę tego, co jest konsumowane, pomnożoną przez miarę tego, ile emisji „gazów cieplarnianych” jest związanych z każdą jednostką zużycia.

Cóż, zasada brzmi dość abstrakcyjnie. Weźmy zatem prosty przykład: Jeśli społeczność danego miasta zużywa milion ton cementu rocznie, a produkcja i transport każdej tony cementu wiąże się z emisją 1 tony CO2, wówczas CBEI cementu danej społeczności miejskiej będzie wynosił 1 milion ton CO2, niezależnie od tego, czy cement ten został wyprodukowany w granicach jurysdykcji społeczności, czy poza nią. W ten sposób można obliczyć CBEI wołowiny, brokułów, samochodów, czy biletów na koncert.

Takie zestawienia inwentaryzacji emisji z konsumpcji dla miast (modele komputerowe) przedstawia Carbon Neutral Cities Alliance. Modele opierają się na pracach Stockholm Environment Institute (SEI).

Warto w tym miejscu przywołać jako przykład (czytaj: ostrzeżenie), plan redukcji emisji z konsumpcji miasta Toronto z 2019 r. Wskazuje on, że dzięki temu, że Rada Miasta Toronto ogłosiła w 2019 r. stan wyjątkowy w związku z zagrożeniem zmianami klimatu i zobowiązała się do przyspieszenia działań klimatycznych, miasto mogło przyjąć Strategię TransformTO Net Zero (NZS) oraz krótkoterminowy Plan Wdrożenia Strategii TransformTO Net Zero na lata 2022–2050. W efekcie polityka miejska przewiduje: przejście na OZE, elektryfikację wszystkiego, elektromobilność, nowe budownictwo, które pozwoli mieszkańcom obyć się w ogóle bez auta, przechodzenie na dietę wegetariańską.

"Dewzrost" rozwiązaniem

USDN wskazuje ponadto, że działania włodarzy miast muszą być ukierunkowane na walkę ze wzrostem gospodarczym (następować ma zwijanie gospodarki, tak zwany degrowth – czyli „dewzrost”) oraz degradowanie poziomu życia mieszkańców opierającego się na nabywaniu dóbr konsumpcyjnych. Ludzie mają skupić się na „samorozwoju”, czerpać przyjemność - nie z nabywania rzeczy - lecz z np. aktywności fizycznej.

USDN zaznacza także, że polityka miasta musi prowadzić do niwelowania nierówności (ograniczenie gromadzenia dóbr), aby uniknąć dalszych szkód dla naszej planety, jednocześnie poprawiając „jakość życia”. Z przywoływanych na potrzeby tej idei badań wynika bowiem, iż „bardziej równe społeczeństwa są lepiej przygotowane do zmniejszenia konsumpcji”. „Badania sugerują również, że te cele są nierozerwalnie powiązane”. Po prostu „nierówności faktycznie napędzają wyższy poziom konsumpcji wskutek indywidualizmu, konsumeryzmu i rywalizacji o status. Praca nad poprawą równości społecznej kładzie podwaliny pod zmniejszenie wpływu konsumpcji”.

Dlatego – jak czytamy – samorządy powinny „zintegrować równość z inicjatywami zrównoważonego rozwoju” (ustrukturyzowane podejście do równości, podnoszenie świadomości społecznej na temat skutków nierówności i „opresyjności” istniejących stosunków władzy, historycznych uwarunkowań itp.).

Innymi słowy, samorządowcy mają wdrażać antykulturę tzw. wokeizmu, jak do niedawana miało to miejsce w USA, a czemu zdecydowanie sprzeciwiła się nowa administracja Trumpa (regulacje i procesy przeciw raportowaniu ESG i polityce DEI – różnorodność, równość i inkluzja).

Inkluzja... dla planety

Idźmy jednak dalej. Politykom zaleca się łączenie kwestii zasady „sprawiedliwości środowiskowej” i zdrowia publicznego ze zrównoważonym rozwojem, kiedy tylko jest to możliwe, eksponując kwestie inkluzji.

I tak przykładowo za główny cel włodarze miasta Saint Louis postawili sobie inkluzję (włączenie) lesbijek, gejów, osób biseksualnych, „transpłciowych” i „queer”. Jednym z priorytetów burmistrza jest utrzymanie 100% oceny miasta w Indeksie Równości Miejskiej (MEI) Kampanii na rzecz Praw Człowieka w kwestiach ideologii LGBT i utrzymanie „zróżnicowanej” populacji oraz kultury. Więcej na ten temat znajdziemy w raporcie: „Consumption-Based GHG Emissionss. Policy Framework for Cities” opracowanym przez The Carbon Neutral Cities Alliance z 2023 r. i w planie klimatycznym Saint Louis.

Miasta mają radykalnie zmienić politykę, strukturę władzy, pozwalając, by to mniejszości decydowały o inicjatywach zmierzających do degradowania stylu życia innych obywateli, aby ograniczyć ich przedsiębiorczość i konsumpcję.

Zachęty, straszenie, stosowanie „ekonomii szturchania”, ustanawianie nowych, domyślnych, standardowych rozwiązań, zakazy i kary - to instrumenty prowadzenia polityki przez burmistrzów i prezydentów. Ci – jak sugeruje raport C40 z 2019 r. – muszą ograniczyć konsumpcję mięsa (16 kg na osobę rocznie), spożycie mleka, zmniejszyć kaloryczność posiłków mieszkańców swoich miast do 2500 kcal dziennie, by do 2030 r. emisje z konsumpcji żywności spadły o 31-37 proc.

Z kolei o 39 proc. należy: zredukować emisję ze sprzedaży nowych ubrań i tekstyliów – i to do końca obecnej dekady (3 nowe sztuki ubrania na osobę rocznie); ograniczyć dostępność lotów samolotem, nowych sprzętów elektronicznych, aut itp. Należy także porzucić miernik PKB, skupiając się na „jakości życia” i badaniu poziomu szczęśliwości.

Agnieszka Stelmach

Okładka książki '100 Argumentów Przeciwko Zielonemu Ładowi'

Wesprzyj powstanie książki, której boją się media głównego nurtu:
100 Argumentów Przeciwko Zielonemu Ładowi

Poznaj książkę, w której w prosty sposób wyjaśniamy, dlaczego nie powinniśmy wdrażać tzw. polityki klimatycznej UE. Ujawniamy prawdę, wskazujemy na niewygodne fakty, demaskujemy ideologiczne oszustwo, które leży u podstaw tzw. Europejskiego Zielonego Ładu i jego pochodnych.

Dla wspierających kampanię książka 100 Argumentów... przedpremierowo w formacie e-booka!

Twoje dane są bezpieczne. Masz do nich pełne prawa na mocy RODO i ustaw. Administruje nimi Fundacja Wolność i Własność. Czytaj więcej

Przelewy24